środa, 21 lutego 2024

9- Kimchi.... raczej nie.

 Tak sobie czasem myślę, że gdybym pojechała do Korei - to z głodu bym zdechła.
Pieczywo słodkie. Czegoś, co oni nazywają chlebem to bym do ust nie wzięła... natomiast pieczywa jak nasz przeciętny chleb- nie uświadczysz.
No i z czym tam jeść wędlinę ???
Wszystko co jedzą musi być albo słodkie, albo ostre.
 Chcesz babo czegoś mniej przyprawionego to zjedz sobie kawałek, wciąż ruszającej się macki ośmiorniczki.. ponoć przysmak..

Jest koreańska potrawa KIMCHI, która laikowi w początkowej fazie obróbki kojarzy się z naszą kiszoną kapustą ale potem czyste wariactwo.
Sypka grubo mielona papryka " gochugaru" - może w gębie nadżerki wypalić a do tego kleista ryżowa mąka z której zrobione rzadkie ciasto przypomina budyń... i to wymieszane z ichnią kapustą- tworzy coś, bez czego Koreańczyk nie rozpocznie posiłku.
Moja córka zrobiła, przywiozła mi do posmakowania...  (posmakowałam i wyplułam).

Ale  coś mnie korciło, więc gdy dorwałam przepis na ekspresowe łagodne kimchi bez tej wstrętnej mąki ale z mieloną ostrą papryką zamiast koreańskiej "gochugaru"- to postanowiłam zrobić.
Nie powiem... w konsumpcji trochę za ostre było, miejscami chrupiące a w smaku prawie dobre.

Nie polecam wiec nie podam składników ani sposobu przyrządzenia.



[b]Koreańska metoda przyrządzania kimchi została zarejestrowana jako niematerialne dziedzictwo kulturowe ludzkości na 10-ej sesji Komitetu Międzyrządowego na rzecz Ochrony Niematerialnego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO.[/b]

 

8- Koreański kimbap...



Teraz taka mała koreańska porażka... czyli eksperyment sprzed tygodni- który nie wypalił.
To kimbap...  Z wyglądu może przypominać sushi ale to coś zupełnie innego. Różni ich skład.
 Gdyby nie wodorosty i ryż, to może by mi nawet smakowało... ale ja potrafię przecież nawet wodę na kawę przypalić
- to czego się spodziewać ?
Ryż mi się rozgotował i go nie posoliłam (bo nie było soli w przepisie), wodorosty zalatywały starą rybą 
a sztuka ugniatania rulonu - to za wysokie progi jak na moje... ręce.

Wklepuję :  1-prawidłowo zrobiony kimbap znaleziony w necie, oraz 

2- mój kolejny koszmarek do kolekcji.

 

 
Na deser mistrzyni tytułowego Kimbapu z kanału "Pierogi z kimchi".

https://www.youtube.com/watch?v=G7IHh9NGwTc&t=202s
 

niedziela, 18 lutego 2024

6- papryka z makaronem czyli spagetti dla wegetarian...

 Niedawno upitrasiłam coś, co polecam każdemu... chociaż podobno chiński  makaron- niezdrowy.
To takie połączenie leczo, spaghetti. gulaszu i zupy pomidorowej.
Jak to coś się nazywa ?- nie mam pojęcia no i nie wiem skąd do mnie przyszło.
 Ja zrobiłam porcję na dwie osoby ale wam podam przepis na jedną, chociaż każdy może zmienić proporcje w/g własnego widzimisię.

1- Jedna duża czerwona papryka- opalić i zdjąć skórkę (chyba, że komuś skórka nie przeszkadza) i pokroić na cząstki (2x2 cm)


2- Pół średniej marchewki zetrzeć lub pokroić na cienkie plasterki


3- Pół średniej cebuli też posiekać i razem z marchewką podsmażyć (zeszklić) na oleju.


4- potem dodać paprykę, dolać wody, posolić, popieprzyć i dusić pod deklem.


5- dodać półtora szklanki pasty pomidorowej, przecieru lub keczupu- jak kto lubi i co ma pod ręką.


6- łyżka cukru i można dać natkę pietruszki.


Jak wszystko będzie smaczne i niezbyt gęste- to dodajemy makaron z chińskiej zupki z Radomia i czekamy aż się  rozmięknie i wymiesza z tym czymś czerwonym.
Dla mnie bomba...mniam !

Można dodać innego - osobno ugotowanego makaronu... jak tam komu fantazja odbije. 


 


sobota, 17 lutego 2024

5- placuszki, kuleczki i odrobina fantazji...

 No to kolejny smakowity koszmarek.

 2- Jako pierwsze zrobiłam paróweczki czyli wersję z dodatkiem mąki pszennej . Miały być pęcate ale wyszły złamasy.

 3- kolejnym eksperymentem były placuszki ale zamiast mąki dałam tartą bułkę i czubatą łyżkę skrobi ziemniaczanej . Były jeszcze smaczniejsze i chrupiące.

 1 i 4-  obtoczone w tartej bułce  kuleczki smażone na gorącym głębokim tłuszczu... (wiem, że to szkodliwe.)
----------------
 Składniki za każdym razem takie same... (tylko z mąką i tartą bułką eksperymentowałam).
  1-  Dwie średnie marchewki, ćwiartka mięsistej papryki, pół średniej cebuli, można dodać natkę pietruszki. Rozdrobnić, posiekać - jak kto woli.
  2- Ugotowane ziemniaki utłuc na masę lub rozdziabać widelcem.


Ziemniaków-tak na oko- powinno być tyle samo, co reszta składników łącznie..
 Posolić, popieprzyć, dodać jajko, tartą bułkę... (mile widziana łyżka mączki ziemniaczanej) potem wymieszać no i smażyć na gorącym oleju.
 Za często nie przewracać bo się mogą rozwalić.

 



4- Marynata w kurkumie...


 W któryś tam piątek robiłam kalarepkę marynowaną w kurkumie.
 Bałam się, że mi nie wyjdzie... no i nie wyszło. Jakaś za kwaśna się zrobiła ale do porażek jej nie zaliczam. 


Zapodaję przepis :
1- dwie średnie kalarepki obrać grubo, pokroić w cienkie plastry (2-5 mm) i posolić. Jak puści soki- to wylać ten sok.
2- skład marynaty: szklanka wody, szklanka octu (ja dałam ocet jabłkowy), szklanka cukru, niezbyt czubata łyżeczka kurkumy w proszku, ziele angielskie i liście laurowe.
Marynatę i kalarepkę doprowadzić do wrzenia, odstawić z gazu, pozostawić pod przykryciem ...niech tak sobie godzinami stygnie.
Najlepsza jest dopiero dobę później.
Dodatek do... jeszcze nie wiem do czego.

 


 

czwartek, 15 lutego 2024

3- Surówka marzeń..

 W poniedziałek jadłam surówkę... TAKĄ  SURÓWKĘ,  to pierwszy raz w życiu.
Poprosiłam przyjaciółkę, która mnie właśnie na obiad świąteczny zaprosiła aby mi - kulinarnej kalece- dała przepis.

Teraz zapodam co i z czego robiłam w dniu dzisiejszym.

Nieduża kapusta pekińska- wyciąć te grube części  a potem resztę pokroić w małe cząstki (na oko 1 cm kwadratowy albo trochę większe).

Jedna średnia  marchew, ćwiartka czerwonej papryki mięsistej, mała czerwona cebula - wszystko poszatkować na bardzo drobno. 

Kukurydzę z puszki dołożyć i 1 pomidor bez skórki pokroić na małe cząstki.

Dodać pokrojoną natkę pietruszki i koperek... Wymieszać w misce, posolić, popieprzyć i dodać 4 łyżeczki cukru.

Do szklanki dodałam sok z połowy cytryny, 2 łyżki oliwy z oliwek, zawartość przyprawy do sałatek i to wszystko wlałam do sałatki.


Wymieszałam to wszystko i połowa poszła do słoików  a do drugiej połowy dodałam majonezu i też miała iść do słoika.... ale jestem żarłokiem.... czyli "Jaś" nie doczekał...

Nie było to mistrzostwo świata jak u mojej przyjaciółki ale jadłam ze smakiem.

Ja to robię wszystko na oko więc każdy sam musi sobie dostosować proporcje według gustu.

S M A C Z N E G O !!!


 


 

2- Sukcesy czy porażki

 Tak się zastanawiałam, od czego tu zacząć... od sukcesów czy porażek. 
Sukcesy- nic ciekawego- każdy je ma... ale nic tak nas nie cieszy jak cudza porażka.
 Te największe, o których nie umiem zapomnieć - są trzy, zacznę więc od najstarszej .

1- Jako młoda mężatka postanowiłam zrobić sałatkę jarzynową.
 Spytałam mamę co będzie potrzebne, kupiłam wszystkie składniki, ugotowałam ziemniaki i połączyłam z resztą składników.
 Nie dostałam groszku z marchewką w słoiku, więc kupiłam mrożonkę.
Nikt mi nie powiedział, że powinnam ją rozmrozić a może nawet ugotować.
Wyszło kolorowe straszydełko... ale przynajmniej kury sąsiadów miały ucztę.

2- No to czas na drugą porażkę młodej mężatki czyli bitki wołowe.
Zachciało się mojemu ślubnemu bitek a ja nawet wołowiny od wieprzowiny nie odróżniałam.
Na szczęście moja mama była pod ręką i służyła poradą.
Więc któregoś dnia kupiłam kawał czerwonego mięcha , pokroiłam na małe kawałki  i sru na gorący smalec.
Obsmażyłam na brązowo... mama uprzedzała, że mogą się trochę skurczyć  ale że podczas duszenia zmiękną.
 Tylko, że te moje dusiłam a nawet trochę gotowałam, a one wciąż były twarde i małe. 
Zrobiłam sos, był ładny brązowy.
Jak mąż wrócił z pracy to podałam-dumna ze swojego dzieła a on zapytał: czemu te skwarki są takie twarde, dlaczego nie podałam łyżki,
 bo nożem i widelcem tego czegoś się nie da zjeść.
Skonsumował ziemniaki z sosem ale skwarki zostawił..
 
3- Czas na trzecią i ostatnią.
Dostałam od mamy prodiż więc postanowiłam upiec prostą babkę.
Od szwagierki dostałam przepis i wszystko szło dobrze. 
Przez szkiełko widziałam, że cudeńko pięknie wyrastało i dostawało rumieńców .
Wyłożyłam to coś na duży talerz który z kształtu przypominał niewielką i niezbyt wypukłą antenę satelitarną.
No i tak sobie  to stało. Po dłuższym czasie przewróciłam ciasto na drugą stronę  zauważając, że ów placek opadł do około 3 cm. grubości i że jest sztywny jak nieboszczyk.
 Ciasto czekało kilka dni aby je skosztować- ale nie było chętnych. Teść się skusił, ale spytał potem,
czy zamiast mąki przypadkiem nie dosypałam do ciasta gipsu bo za twarde to, nawet jak na zakalec.
 Porażka ? Jeszcze chwilka !
Za płotem sąsiada była szopka i kurnik a za nimi podwórko gdzie łaziły kury.
No to rzuciłam im twór moich kulinarnych starań aby sobie podziubały.
Głośne  wrzaski kur wywabiły sąsiada  ale ja udawałam, że nie wiem o co chodzi.
 Na drugi dzień się dowiedziałam, że jedna z kur dostała jakimś "DYSKIEM" po gnatach , że połamało jej nogi i że musiała iść na rosół.
To koniec porażek młodej mężatki...
 Następne posty kulinarne będą bardziej optymistyczne.. a nawet postaram się je wzbogacić obrazkami z procesu tworzenia .
 

 
 


 

środa, 14 lutego 2024

1- Tytułem wstępu...

 Całe swoje życie byłam na bakier z garami.
 Rodzina się ze mnie śmiała, że lepiej radzę sobie z wiertarką czy lutownicą aniżeli z patelnią.
 A niech się śmieją na zdrowie. Sama o sobie mówię, że z przyrządzania posiłków- to najlepiej wychodzą mi kanapki z pomidorem a mój syn do dziś się zastanawia, jak mógł na moich kulinarnych koszmarkach przeżyć kilkanaście lat... aż wziął kucharzenie w swoje ręce.

 No dobra. Wystarczy tej samokrytyki ale musiałam  was uprzedzić, że wesoło i smacznie- to tu raczej nie będzie.
Kilka lat temu narzuciłam swojej kuchni biało czerwony wystrój.
Chyba Chińczycy mają rację, że czerwień w otoczeniu, to spora dawka energii, bo właśnie wtedy się zaczęło.
Mam zeszyt, w którym królują przepisy moich bliskich a ostatnio również te znalezione w internecie.